wtorek, 29 marca 2016

#9 Moje rysunki! Mała Mi, Dementor i Komiks!

Cześć!
Pamięć mnie znowu nie zawiodła i pisze do Was post o rysunkach. Kurcze, powoli kończą mi się prace i już wygrzebuję jakieś bazgroły. Pani Wena mnie chyba nie lubi bo do mnie nie przychodzi. No, ale może uda mi się coś wyskrobać na kartce w tym tygodniu. Więc zacznę



Mała Mi

Chyba nie muszę Wam powtarzać jak bardzo kocham Muminki. Mała Mi to taka mała złośnica, ale bardzo ją lubiłam, no teraz też zresztą :D

Dementor

Taki mało ambitny rysunek, robiony markerem.



Komiks

Mój ulubiony rysunek w tym poście. Taki mój pierwszy ambitniejszy komiks. Jeszcze nie zrobiłam kontynuacji, chociaż stworzyłam go pare miesięcy temu. Może dzisiaj najdzie mnie wena?

I to na tyle. Mam nadzieję, że nie były strasznie, kurcze ciągle mówię sobie żeby coś narysować jednak  jakoś nie mam ochoty złapać ołówka w dłoń. Jeszcze muszę pouczyć się 129 flag na konkurs z geografii na czwartego kwietnia. To idę się uczyć, na razie!

niedziela, 27 marca 2016

Recenzja książki: Marsjanin- Andy Weir

Na wstępie chciałabym Wam złożyć spóźnione życzenia wielkanocne :) Dużo zdrowia, szczęścia, mokrego dyngusa, dobrego śniadania (jeśli ktoś jeszcze nie jadł) oraz miłej atmosfery z rodziną.
To teraz zacznę recenzję.

Imię i nazwisko autora: Andy Weir
Tytuł książki: Marsjanin
Tytuł oryginału: The Martian
Liczba stron: 382
Wydawnictwo: Akurat

Opis książki:

Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair…

~Lubimy czytać~

Mark Watney jest mechanikiem i botanikiem. To wałaśnie jego (i jeszcze pięciu innych ludzi) wybrano do ekspedycji na Czerwoną Planetę. Wszystko by poszło sprawnie, jednak po wylądowaniu na niej rozpętała się burza piaskowe, w której Mark zostaje ranny, a drużyna musi sama ratować siebie i Hermesa (statek kosmiczny) przed wypadkiem. Jednak cała załoga myślała, że Mark umarł i zostawiła go samego na siejącej pustką planecie. W tym momencie mężczyzna musi użyć swoich umjętności w dziedzinie mechaniki i botaniki i przetrwać półtora roku....

Po książkę sięgnęłam z braku innych pozycji do czytania. Na początku główny bohater ciągle coś wyliczał, tłumaczył... Trochę to nudziło. Jednak nie obeszłoby się bez tego, ponieważ to pomagało bohaterowi racjonować zapasy, wyliczyć na ile mu one strarczą. Marsjanin był naprawdę zabawny. Mimo iż Watney był w trudnej sytuacji to możnabyło się z niego pośmiać. Gdy czytałam ją trochę dłużej to jednak ona męczyła (było tak w moim odczuciu). Akcja dość wolno się rozwijała. Życie na Marsie było trochę monotonne, no w końcu co robiłoby się na pustokiu? Jednak książka nie była taka zła.

Podsumowując Marsjanina oceniam na plus. Jednak miejscami nużyła, ale było dość zabawna. Pierwszy raz czytam książkę z takim klimatem. Muszę obejrzeć film, którego wszyscy tak wychwalają.

Ocena: 6/ 10

Ulubiony cytat:

Nie mając pola magnetycznego, Mars nie ma żadnej ochrony przed promieniowaniem słonecznym. Jeśli byłbym na nie wystawiony, dostałbym takiego raka, że jeszcze ten rak miałby raka.

Książka bierze udział w wyzwaniu:
PRZECZYTAM TYLE ILE MAM WZROSTU:
Grubość książki: 2,5 cm.
Mój cel: 159 cm.
Pozostało: 132,2 cm.

wtorek, 22 marca 2016

Zdjęcia! Kolejna dawka nieba, słońca, kotów... i pierwsze panoramy!

Hej!
Dzisiaj jadąc do domu zobaczyłam piękne chmury. Biegałam po całej wsi i robiłam fotki. Wcześniej pstrykałam zdjęcia zachodu słońca i wyszły one świetnie. Ponownie przyjechała do mnie Wercia (jej blog) . Zobaczcie zdjęcia! :)




Moja pierwsza panorama 

Gdy pałka wodna przekwita








Tak kończy się dzień z Wercią, teraz pora na zdjęcia, które robiłam w samotności.



































I to na tyle. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tymi chmurami. Na razie!